Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po 20. latach świętowali niezwykły powrót do Polski

tomasz juckiewicz
Ale historia W 1994 r. Barbara Gurynowicz z Czarnkowa pomogła rodzinie Aleksandra Lewińskiego wrócić do ojczyzny z dalekiego Uzbekistanu. Znali się kilka minut!

Łzy wzruszenia i ogromna radość. Tak wyglądało wielkie spotkanie w Czarnkowie rodziny Lewińskich z mieszkanką miasta Barbarą Gurynowicz, która 20 lat temu ściągnęła ją do ojczyzny z dalekiego Uzbekistanu. W październiku 1994 roku, nie znając zupełnie tej rodziny wraz z Feliksem Łaszczem, ówczesnym wójtem gminy Czarnków załatwiła im mieszkanie w Romanowie Górnym. Rodzina Lewińskich świetnie odnalazła się w Polsce. Bogusława i Stanisław, dziś już dorosłe dzieci, studiują i planują nowy biznes, a ich ojciec Aleksander jest jednym z czołowych operatorów kamery w TVP.

Do pierwszego spotkania Lewińskiego z Barbarą Gurynowicz doszło w 1994 roku w Tarnowie, gdzie odbywało się Forum Prasy Polonijnej. - Na ostatnim śniadaniu zauważyłam bardzo zasmuconego mężczyznę. Zaczepiłam go. Powiedział, że bardzo chciałby wrócić do ojczyzny. Znaliśmy się zaledwie chwilę, ale wzbudzał wielkie zaufanie. Żal mi się go zrobiło. Postanowiłam mu pomóc - wspomina Barbara Gurynowicz.

Dla mającego polskie korzenie Aleksandra Lewińskiego była to wielka szansa na spełnienie marzeń. Całe życie spędził w odległym o 6 tys. kilometrów Uzbekistanie. W jego stolicy Taszkiencie, gdzie mieszkał i pracował, skończył studia z reżyserii teatralnej. Cały czas jednak chciał wrócić do Polski, do swojej ojczyzny. - Po spotkaniu z Basią długo się nie zastanawiałem. Po powrocie do Taszkientu szybko spakowaliśmy, co się dało i ruszyliśmy do Polski - opowiada Lewiński.

Pani Barbara mieszka w niewielkim mieszkaniu w jednej z czarnkowskich kamienic. Nie była w stanie ugościć Lewińskiego, który miał przyjechać z żoną i dwójką małych dzieci. Poprosiła o pomoc Feliksa Łaszcza, ówczesnego wójta gminy Czarnków. - Nie było czasu na rozmyślanie, bo rodzina była już w drodze. Na szczęście szybko udało się znaleźć mieszkanie przy ośrodku zdrowia w Romanowie Górnym - opowiada Łaszcz.
Na drugi dzień rodzina była już u wójta. - Zobaczyłem młodego człowieka z dwójką małych dzieci. Przecież zbliżała się zima. Jak miałem im nie pomóc? Gdybym zrobił inaczej, dziś nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy - mówi dalej były wójt.

Mieszkanie do jakiego trafiła rodzina Lewińskich było jednak zupełnie puste. Ale i ten problem bardzo szybko udało się rozwiązać. - Pomoc, którą tam otrzymaliśmy to coś niezwykłego. Basia z zupełnie obcymi osobami zorganizowała nam meble i potrzebne sprzęty. Ludzie przynosili nam jedzenie - wspomina pan Aleksander.
Lewińscy nie mieli jednak pracy, a z samej tylko pomocy nie dało się na dłuższą metę żyć. Bez karty stałego pobytu, a tym bardziej polskiego obywatelstwa o legalnym zatrudnieniu nie było mowy.

Panu Aleksandrowi udało się w końcu zaczepić w trzcianeckiej telewizji lokalnej. Do pracy dojeżdżał pożyczonym od Barbary Gurynowicz samochodem. - Jak przyniósł nam pierwsze zdjęcia, byliśmy pod wrażeniem. Od razu było wiadomo, że jest profesjonalistą. Takich ludzi jak Olek dziś bardzo trudno spotkać - opowiada Wiktor Franczyszyn z trzcianeckiej kablówki. Z Lewińskim przyjaźnią się do dziś. Pan Aleksander niebawem znalazł pracę w oddziale regionalnym TVP w Poznaniu, a w 1999 roku otrzymał polskie obywatelstwo. Potem przeniósł się do Warszawy, gdzie mieszka do dziś. Z kamerą zwiedził cały świat.

Po dwudziestu latach Aleksander Lewiński z rodziną i Barbarą Gurynowicz zaprosili na spotkanie osoby, które pomogły im w 1994 roku i pomagają nadal. - Dzisiaj można już na spokojnie powiedzieć, że cała akcja została przeprowadzona na wariackich papierach, na granicy prawa. To były naprawdę dramatyczne chwile. Jednak widząc dzisiaj ich szczęście, bardzo się cieszę i niczego nie żałuję - zwierzył się podczas spotkania Feliks Łaszcz.

Z Poznania na spotkanie przyjechały też dzieci. W 1994 r. Bogusława miała dwa, a Stanisław pięć lat. W Polsce odnaleźli się świetnie. Wspierają się nawzajem, są prawdziwymi przyjaciółmi. Bogusia ma za sobą występ w telewizyjnej "Szansie na sukces" i teatrze "Buffo". Obecnie studiuje psychologię. - Nie mogę pamiętać samego przyjazdu do Polski, ale jak teraz patrzę na tych ludzi, którzy nam pomogli, serce bije mocniej. Tylko Basia Gurynowicz, jakby w ogóle się nie zmieniła - stwierdziła córka Aleksandra.

Stanisław jest właścicielem firmy transportowej. Razem z siostrą chcą niedługo otworzyć we Wrocławiu klub karaoke. - Mimo różnicy wieku z Barbarą mamy świetny kontakt. Od małego była z nami, wiele nas nauczyła. Jest dla mnie jak trzeci rodzic - wyznał. - Gdy dzisiaj widzę ich radość i jak wyrosły, to serce mi pęka ze szczęścia - przyznała Barbara Gurynowicz.

Niezwykły powrót do kraju - niezwykłą historię przeczytasz też w Noteckim Tygodniku Pilskim

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto