Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Stasiuk w Pile: nie jestem od heroizmu

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Andrzej Stasiuk w Pile
Andrzej Stasiuk w Pile Fot. PiMBP
Andrzej Stasiuk przyjechał do Piły ze swoją najnowszą książką “Przewozem”, której akcja dzieje się wojennego lata w 1941 roku na Podlasiu. Dlatego rozmowa w murach pilskiej biblioteki nie mogła być inna. Był w niej zapach wojny i zapach pamięci. I pisarstwa.

Andrzej Stasiuk o swojej najnowszej książce. O “Przewozie”

Ile tego heroizmu? Bez przerwy heroizm i heroizm. Może trzeba na to z innej strony spojrzeć. Nie widziałem wojny. Nie brałem w niej udziału. Nie doświadczyłem jej. Trochę ją znam z opowieści prostych, zwykłych ludzi. Z opowieści mojej rodziny, która gdzieś z tych z stron, w których jest ten pejzaż i ta opowieść jest osadzona, pochodzi. Z opowieści matki, babek, dziadków, wujostwa. Ta wojna cały czas istniała. W opowieściach. W napomknięciach. W codzienności. W latach sześćdziesiątych, kiedy się urodziłem, jeszcze ten wojenny zapach się unosił. I tam nie było heroizmu. Najbardziej bohaterskim wyczynem mojego wujka było to, że przemycał spirytus na ruską stronę. I jak go gestapo złapało, to też go wykupili za spirytus. I to był najbardziej heroiczny czyn mojej rodziny. Ludzie w większości chcieli tę wojnę przetrwać. Przeczekać. O tym chciałem opowiedzieć. Nie ma tam wielkiej batalistyki. Jest jeden pistolet tak naprawdę. To jest bardzo kameralna opowieść, ale myślę, że w jakiś sensie ludzka.

O wojnie:

Cały czas powracamy do tej wojny. Do heroizacji. Do wskrzeszania. Coraz młodsze pokolenia chcą oddawać życie albo chociaż poprzebierać się za żołnierzy. Kultywować pamięć. Nieustanne wieczne polskie Dziady. To nie tylko ci, co pamiętają, czego najlepszym przykładem jestem ja. Może to jest taki kraj, w którym niewiele ważnych rzeczy się działo poza wojnami. Jak działa się wojna, nabieraliśmy znaczenia. Lepiej wypadaliśmy w pracy heroicznej, niż pozytywistycznej.

O Powstaniu Warszawskim:

To jest ta totalna schizofrenia i nieszczęście ludzkiego losu, że ten heroizm był jakoś potrzebny. A jednocześnie cena jest tak wysoka, że nie wiadomo co o tym myśleć. Chłopcy chcieli pójść dać się zabić i zabijać Niemców, tylko nie mieli czym. To są piękne, wzniosłe uczucia dzięki którym ten naród też się jakoś buduje. Nie było dobrego wyjścia. Dlaczego ktoś sobie wymyślił, że Ruscy przyjdą z pomocą? Że wygrają z Niemcami uzbrojonymi po zęby? Samobójcze to było. Tylko dlaczego wciągać w to samobójstwo dzieci, kobiety i osoby niezainteresowane?

O pamięci:

Jako młodzi ludzie kompletnie nie jesteśmy zainteresowani światem dorosłych. Wydaje nam się nudny, daleki od naszego świata. Pochłania nas własna rzeczywistość, własna wyobraźnia, własny świat. A potem kiedy chcemy, kiedy wiemy, że to jest coś warte, to najczęściej jest za późno. Jak z tym “Przewozem”. Nic się człowiek nie dowiedział, musiał wszystko wymyślić. Po to jest ta książka.

O polskim Wschodzie:

Potrzebuję tam być. Fundamentalny pejzaż. Totalne doznanie tego skąd jesteś. Intelektualne. Zmysłowe. Rozbijam tam namiot, rozpalam ognie i patrzę na świat, który niewiele się tam zmienia. Wystarczy mi patrzenie. Zmysłowa strona świata. Potem na język polski próbuję to przerabiać.

O pisarstwie:

Pisarz to jest takie egoistyczne zwierzę. Myślenie o czytelniku to ślepy zaułek. Pisarz robi się wtedy bezradny. O którym czytelniku miałby myśleć? O panu? O pani? Każdy ma inny gust. Nie myślę o czytelniku. Myślę o języku polskim. Żeby nie zdradzić polszczyzny. Żeby ją jak najpełniej, jak najlepiej zapisywać, używać, odbijać w niej świat. To cudowne złożenie, że niektórym czytelnikom podoba się to, co robię. To jest fantastyczne. Że się spotkało poza moją wolą, poza wolą czytelnika. To jest ten cud literatury to spotkanie w połowie drogi.

O lekturach:

Lektura to jest śmierć literatury. Zmuszają dzieci do czytania, a te nigdy nie wybaczą tego literaturze. Pamiętam jak moja wówczas 14-letnia córka przyszła kiedyś ze szkoły i ze wzgardą i wyrzutem powiedziała do mnie “Tato, w lekturach jesteś”. To było jedno opowiadanie w lekturach uzupełniających. Ja sam nienawidziłem lektur. Lektura to było coś natychmiast skreślonego. “Pana Tadeusza” przeczytałem w wieku 30 lat, ale ze zrozumieniem i radością, ale dla współczesnych dzieciaków to musi być jakaś katorga.

O telewizji i polityce:

Świat równoległy, w którym nie biorę udziału. Zawsze jak mnie coś nie interesowało, to nie interesowało. Do szkoły też nie chodziłem, bo mnie nie interesowała. Jak coś mnie wkurza, to mówię “Spadajcie” i zamykam drzwi. Nie rozumiem, co mówią politycy. Rozumiem, co chcą mi powiedzieć, ale nie rozumiem, co mówią. Polszczyzna przez nich zawłaszczona jest bełkotem. Po jednej i po drugiej stronie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto