Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PIŁA - Knosowski w liście otwartym: Pomóżcie mi!. Prawo z biznesmena zrobiło bankruta - PRZECZYTAJ LIST OTWARTY

Agnieszka Świderska
Z Gerarda Knosowskiego prawo zrobiło bankruta
Z Gerarda Knosowskiego prawo zrobiło bankruta fot. Agnieszka Świderska
"Prawo do wolności? 380 dni spędziłem w areszcie obciążony fałszywymi zarzutami, od których zostałem dwukrotnie uniewinniony w czasie trwającego siedem lat procesu. Prawo własności? Mój zakład, który stanowił dorobek całego życia, został zlikwidowany i sprzedany za bezcen przez komornika.

Do mojego bezprawnego aresztowania i bankructwa doprowadziły działania Prokuratury Rejonowej i Sądu Rejonowego w Trzciance oraz byłego Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu, które to organy działając rzekomo w imieniu prawa, złamały nie tylko moje prawa, ale także moje życie" - to fragment otwartego listu, który pilanin Gerard Knosowski zamierza w najbliższych dniach wystosować do premiera Donalda Tuska oraz dwóch najpoważniejszych kandydatów do fotela prezydenta: Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego.

Na początku lat 90. Knosowski był właścicielem dużego zakładu we Wrzącej koło Trzcianki - Enosbud zajmującego się produkcją elementów budowlanych. W połowie 1994 r. Prokuratura Rejonowa w Trzciance niesłusznie oskarżyła go o wyłudzenie kredytów na łączną kwotę 14,6 mln zł, które zaciągnął na budowę i uruchomienie zakładu. Knosowski trafił na ponad rok do aresztu. Warty 25 mln zł zakład został sprzedany na licytacji za 716 tys. zł. Oficjalny nabywca, osoba fizyczna, kupił zakład tylko po to, by wkrótce, nie zainwestowawszy nawet złotówki, sprzedać go za 20 milionów złotych niemieckiemu koncernowi Henkel (który wcześniej nie miał pozwolenia od MSWiA na zakup terenów w Polsce).

- Moje aresztowanie było po to, żeby przejąć mój zakład - twierdzi dziś Knosowski. Po latach wywalczył od państwa odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie i zadośćuczynienie za odebrany mu w tym czasie zakład w wysokości... 118 tysięcy złotych. Większa część tej sumy poszła na opłacenie adwokata: proces ciągnął się siedem lat, a przedłużały go bezzasadne często apelacje prokuratury.

Tymczasem dawni wierzyciele nadal go nękają. Kredyt Bank, jeden z wierzycieli Knosowskiego, domaga się od niego spłaty 1, 3 mln zlotych. Nie tylko domaga: wywalczył również egzekucję tego długu z emerytury. Z 870 złotych, które muszą wystarczyć byłemu biznesmenowi i jego żonie na życie, komornik zabiera prawie połowę - 375 złotych.

To, że z logicznego punktu widzenia Kredyt Bank nie powinien mieć prawa czegokolwiek żądać, gdyż w 1994 r. dysponując dokumentami i znając prawdziwą wartość firmy, zgodził się na jej podejrzanie niską wycenę, z której nie można było pokryć długu, nie ma tu nic do rzeczy. Pod tym względem polskie prawo jest ułomne. Na nic zdały się również skargi i zażalenia Knosowskiego: komornik nadal ściąga dług.

LIST OTWARTY DO PREMIERA

Szanowny Panie Premierze!

Konstytucja Rzeczpospolitej Polskie gwarantuje poszanowanie wszystkich praw obywatelskich, uważanych za standard demokratycznego państwa prawa, w tym prawa do wolności i prawa własności. W moim przypadku te podstawowe prawa zostały pogwałcone przez organy państwowe, które stojąc na straży praworządności naszego państwa mają zapewnić jego obywatelom poczucie osobistego bezpieczeństwa. Prawo do wolności? 380 dni spędziłem w areszcie obciążony fałszywymi zarzutami, od których zostałem dwukrotnie uniewinniony w czasie trwającego siedem lat procesu. Prawo własności? Mój zakład, który stanowił dorobek całego życia, został zlikwidowany i sprzedany za bezcen przez komornika. Do mojego bezprawnego aresztowania i bankructwa doprowadziły działania Prokuratury Rejonowej i Sądu Rejonowego w Trzciance oraz byłego Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu, które to organy działając rzekomo w imieniu prawa złamały nie tylko moje prawa, ale także moje życie.

W 1994 roku byłem właścicielem nowo wybudowanego zakładu ENOSBUD we Wrzącej koło Trzcianki, zajmującego się produkcją elementów budowlanych. Wartość zakładu sięgała 25 milionów złotych, a jego roczne możliwości produkcyjne 60 milionów złotych. Niezależna ode mnie zmiana warunków funkcjonowania na rynku, w tym kilkudziesięcioprocentowy wzrost oprocentowania kredytów w 1991 i 1992 roku stał się źródłem kłopotów z obsługą kredytów zaciągniętych na jego budowę i uruchomienie. Na zabezpieczenie roszczeń kredytodawców ustanowiłem hipoteki na własnym majątku, którego wartość znacznie przekraczała wartość zobowiązań.

Dla Prokuratury Rejonowej w Trzciance, która od 27 sierpnia 1993 r. prowadziła śledztwo przeciwko mnie, nie miało to jednak żadnego znaczenia. 8 czerwca 1994 r. przedstawiono mi zarzut wyłudzenia kredytów o łącznej kwocie 14,6 milionów złotych na szkodę Rejonowego Biura Pracy w Trzciance, Ministerstwa Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa, Kredyt Banku SA. oraz Banku Morskiego. 9 czerwca 1994 r. zostałem aresztowany. W areszcie spędziłem ponad rok czasu – został uchylony dopiero 23 czerwca 1995 r. W tym czasie moi wierzyciele złożyli wnioski egzekucyjne. Nie mając w areszcie dostępu do jakiejkolwiek dokumentacji związanej z zakładem zostałem pozbawiony możliwości przedstawienia faktycznej jego wartości, która w postępowaniu egzekucyjnym została rażąco zaniżona – wyceniono go na niewiele ponad 960 tysięcy złotych. Na taką wyceną wbrew szacunkom, które wynikały z dostarczonej im wcześniej dokumentacji, zgodzili się moi wierzyciele. Musieli mieć przy tym świadomość, że sprzedaż zakładu po tak niskiej cenie nie jest w stanie zaspokoić ich roszczeń.

Moje skarga na czynności komornika została odrzucona przez Sąd Rejonowy w Trzciance, który uznał, że wycena nieruchomości odpowiada wymogom formalnym. Ostatecznie 16 listopada 1995 r. mój zakład został wystawiony na licytację za 716 tysięcy złotych. Po takiej cenie kupił go Jerzy Teichmann. Gazety donosiły jednak o kupnie mojego zakładu przez niemiecki koncern Bautechnik Henkel Polska, który nie miał jeszcze wtedy pozwolenia od MSWiA na zakup ziemi. Rok później Henkel odkupił zakład od Teichmana, który przez ten czas nie zainwestował w niego ani złotówki, za kwotę ponad 20 milionów złotych, gdyż taka była jego faktyczna wartość. Kopia aktu notarialnego podpisanego przez Teichmana i Henkla na wniosek mojego obrońcy została dopuszczona jako dowód w moim procesie, który od 14 marca 1995 roku toczył się przed byłym Sądem Wojewódzkim w Poznaniu.

15 marca 1999 r. zapadł wyrok uniewinniający, od którego prokuratura złożyła apelację. 5 września 2000 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał mnie winnym i skazał na 2 lata pozbawienia wolności. Po apelacji mojego obrońcy wyrok uchylono i przekazano sprawę do ponownego rozpoznania. 6 maja 2002 r. ponownie zostałem uniewinniony. Prokuratura wniosła apelację, ale Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy podkreślając, że za niedopuszczalne należy uznać żądanie ustalenia winy oskarżonego na podstawie tak ogólnikowych twierdzeń, jak te zawarte w apelacji. Prokurator w ciągu trwającego siedem lat procesu nie przedstawił żadnego dowodu mojej winy.

29 września 2003 roku skierowałem do Sądu Okręgowego w Poznaniu wniosek o 310 tysięcy złotych tytułem odszkodowanie za niesłuszne tymczasowe aresztowanie i 300 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienie za szkodę, którą poniosłem w wyniku ogłoszenia i nieprawidłowego prowadzenia upadłości mojego przedsiębiorstwa. 29 kwietnia 2005 roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu zasądził od Skarbu Państwa 100 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia, a wyrokiem z 23 maja 2006 roku – 18,5 tysiąca złotych odszkodowania. Kasacja od tego wyroku do Sądu Najwyższego została odrzucona.

Obecnie utrzymuję się z emerytury w wysokości 870 złotych, z której komornik sądowy potrąca mi 375 złotych z tytułu niespłaconego kredytu w Kredytu Bank, który wynosi 1,3 miliona złotych. W 1994 roku Kredyt Bank zgodził się na drastycznie zaniżoną wycenę mojego zakładu, co zdecydowało o tym, że ten kredyt nie został spłacony. Związek przyczynowo-skutkowy między moją obecną sytuacją życiową a aresztowaniem, upadkiem i zlicytowaniem mojego zakładu poniżej jego faktycznej wartości sam się narzuca. Nikt z urzędników odpowiedzialnych za moją osobistą tragedię nie poniósł konsekwencji. Zwracam się do Pana, Panie Premierze z prośbą o osobistą interwencję w mojej sprawie i faktyczne zadośćuczynienie wyrządzonym mi krzywdom.

Z poważaniem

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto