Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PIŁA - Pożar z niedopałka, dziki lokator z głowy

Agnieszka Świderska
Straty spowodowane pożarem wyceniono wstępnie na 10 tysięcy złotych
Straty spowodowane pożarem wyceniono wstępnie na 10 tysięcy złotych Agnieszka Świderska
Była środa, kilkanaście minut przed godziną 22., kiedy w okno Marii Lewandowskiej mieszkającej na pierwszym piętrze kamienicy przy Zygmunta Starego uderzył kamyk. Kiedy wyjrzała, usłyszała krzyk: „Ludzie, palicie się!”. Gęsty dym wydobywał się z mieszkania na poddaszu, które zajmował 54-letni Tadeusz W. To Lewandowska wezwała straż i powiadomiła właścicieli sklepu, który mieści się na parterze kamienicy. Tadeusz W. uciekł, kiedy pojawił się dym. Nie widział, kiedy przyjechali i w pośpiechu ewakuowali sklep.

– Już drugi raz nam to zrobił, pijak jeden – nie przebiera w słowach Alicja Jędrzejek, właścicielka sklepu „5XL”. – Trzy lata temu też nas podpalił, a ten sklep to cały dorobek naszego życia. Dobrze, że Lewandowska, która ma się w lipcu przeprowadzać, jeszcze tu jest, bo gdyby nie ona, to rano przyjechalibyśmy do zgliszcz. Nie wiem, co wtedy bym mu zrobiła.

W ponadgodzinnej akcji gaśniczej brały udział trzy zastępy straży z JRG nr 1. Tadeusz W. wrócił, kiedy pożar był już ugaszony. Tyle że policjanci poszli za nim na górę. Wyszedł już w ich towarzystwie. Z półtora promila alkoholu we krwi trafił na izbę wytrzeźwień, a stamtąd przewieziono go rano na „dołek”, czyli do policyjnej izby zatrzymań. Jeszcze tego samego dnia usłyszał prokuratorskie zarzuty.

– Postawiliśmy mu zarzut kierowania gróźb karalnych i nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia w postaci pożaru, którego przyczyną był rzucony na podłogę niedopałek papierosa – mówi Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowy w Pile.

Tadeusz W. przyznał się do winy. Dwa razy w tygodniu ma się stawiać na komendzie.
– To nam się odgrażał, że nas spali, po tym, jak nie chciałam go wpuścić przez sklep na górę – mówi Alicja Jędrzejek. – A jak takiego wpuścić go sklepu, jak cuchnie na kilometr. Klientów by tylko wystraszył.

Poddasze, które zajmował nielegalnie, w niczym nie przypominało mieszkania. Było zawalone brudnymi szmatami, puszkami po piwie i odchodami, w których spał.
– On już tam nie wróci – mówi Alina Stachowiak z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Poznaniu. – Zamk-nęliśmy to mieszkanie. Jak będzie chciał się do niego dostać, to zgłosimy włamanie. Nie jesteśmy mu nic winni. Dla nas od dwunastu lat, kiedy to sąd nakazał eksmisję bez prawa do lokalu socjalnego, był dzikim lokatorem.

– Otrzymał już skierowanie do Markotu, gdzie będzie miał zapewniony dach nad głową – mówi Wanda Kolińska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pile. – Będziemy również starali się zmotywować go do podjęcia leczenia.

To, czy się zgłosi do Markotu i sam sobie będzie chciał pomóc, zależy jednak tylko od niego. Dla Marii Lewandowskiej i Alicji Jędrzejek najważniejsze jest to, że pozbyły się uciążliwego sąsiada, tyle że inni wciąż ich mają za ścianą.

– Kłopot z takimi lokatorami polega na tym, że stanowią zagrożenie nie tylko dla siebie, ale również dla innych – mówi Lucjan Szutkowski, prezes Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Najpierw nie płacą czynszu, a kiedy odcinają im media, korzystają ze świeczek albo z butli gazowych. Łatwo wtedy o pożar. Mieliśmy takie przypadki, w tym tragiczny, w którym życie straciły dwie osoby. Tyle że takich lokatorów nie można się pozbyć, bo nie ma ich gdzie eksmitować. Miasto woli płacić nam odszkodowania niż zapewnić im lokal socjalny.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto