– Żądanie odwołania zastępcy dyrektora do spraw ruchu nie podlega ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – twierdzi Antoni Serwacki, prezes MZK.
A to by oznaczało, że jest to nieformalna akcja protestacyjna, do której kierowcy niekoniecznie muszą wykorzystywać miejskie autobusy. Niewiele wiadomo o zarzutach, które związek wysuwa pod adresem kierownika ruchu Aleksandra Wysockiego. Mirosław Banach, przewodniczący Autonomicznego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego MZK, nie zamierza rozmawiać w tej sprawie z dziennikarzami. Zapowiedział ewentualnie wydanie oficjalnego komunikatu, tyle, że bez podania terminu.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chodzi o sposób zarządzania i traktowania ludzi. Tyle, że są to tylko ogólniki, natomiast konkretne zarzuty, które pojedynczy kierowcy wysuwają przeciwko kierownikowi przerażają swoją banalnością: jednemu obiecał nowy autobus, ale go nie dał, a drugiemu, że będzie jeździł w parze z Kowalskim, a jeździ z Malinowskim. Co można odpowiedzieć na takie zarzuty?
Ubiegłoroczny protest kierowców w sprawie podwyżek miał poparcie wśród pilan. Tyle, że ten za bardzo przypomina wewnętrzne, personalne rozgrywki, skoro związek nie chce o nim informować szerzej opinii publicznej. Problem jednak jest i trzeba go rozwiązać.
– Nie mam żadnych podstaw, żeby zwolnić tego człowieka – mówi Antoni Serwacki, prezes MZK. – Niedawno zakończyła pracę specjalna komisja, którą powołałem do tej sprawy. Z protokołu ich prac również nic niepokojącego nie wynika. To trudna i delikatna sprawa. Potrzebuję czasu, żeby ją rozwiązać.
Sam kierownik nie ma na razie szans obronić się przed zarzutami. Przebywa na zwolnieniu; niedawno opuścił szpital.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?