Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Po pilsku o żużlu" . Książka Wojciecha Dróżdża, która pachnie jak żużel

Agnieszka Świderska
Wojciech Dróżdż
Wojciech Dróżdż Fot. Agnieszka Świderska
Od czasu polskiego wydania wojennego dziennika Piete Kuhr żadna inna książka w Pile nie była tak bardzo wyczekiwana jak “Po pilsku o żużlu” autorstwa Wojciecha Dróżdża, naszego redakcyjnego kolegi.

Synonim dla żużla w Pile? To Wojciech Dróżdż. Kibic z krwi i kości. Kibol jakby to powiedziano w poznańskiej gwarze. To nie tylko chodząca kopalnia wiedzy o żużlu. To także jego głos na stadionie przy Bydgoskiej. Teraz to także jego historia spisana w książce “Po pilsku o żużlu”, która w sobotę miała swoją premierę.

Nie jest to zwykła historia złożona z nazwisk i dat. To głównie historia miłosna, bo pisana z miłości do czarnego sportu. I chociaż mogła wydarzyć się wszędzie: we Wrocławiu, Gorzowie, Toruniu, Bydgoszczy czy Zielonej Górze, wydarzyła się akurat w Pile. W przypadku Wojciecha Dróżdża zaczęła się w sobotę, 15 maja 1993 roku podczas Turnieju Par, który wygrali zawodnicy gorzowskiej Stali - Marek Hućko i Piotr Świst. 10-letniego wtedy Wojtka Dróżdża na mecz zabrał wujek. Siedzieli na drugim wirażu. Wtedy wszystko się zaczęło.

- Przepadłem. I tod razu - wyznaje dziś Wojciech Dróżdż. - Myślę, że większość 10-latków przepadłaby na moim miejscu. To zjawisko dość powszechnie znane.

Chłopięca miłość została na lata. I żadna inna, gdy chodzi o sport, nie zdołała jej pokonać. W tyle została nawet siatkówka. Może dlatego, że w przeciwieństwie do żużla nie miała swojego zapachu. Tymczasem zapach żużla w którym jest wszystko: ryk silników, walka do ostatniego metra, nerwy napięte do granicy wytrzymałości, ogłuszająca radość i jęk zawodu, wciąga się prosto do serca.

Zapach żużla w którym jest wszystko: ryk silników, walka do ostatniego metra, nerwy napięte do granicy wytrzymałości, ogłuszająca radość i jęk zawodu, wciąga się prosto do serca

Któryś z żużlowych dziennikarzy stwierdził kiedyś, że gdyby były perfumy o zapachu żużla, to by sobie takie kupił. W kolejce po nie ustawiłby się pewnie również Wojciech Dróżdż. Na razie to kolejka ustawiała się do niego. Tak było w sobotę podczas wspomnianej premiery książki “Po pilsku o żużlu” - 262 stron pachnącej żużlem opowieści, którą tworzą również unikatowe zdjęcia z kibicowskich archiwów. Każdy, kto chciał ją mieć, chciał mieć również autograf jej autora, bo ta książka, żużel i Wojciech Dróżdż to jedno. I Piła to wie.

“Po pilsku o żużlu” to książka kibica napisana dla kibiców. To kibice mają w niej głos, a nie żużlowcy, którzy pozostają jednak pierwszoplanowymi postaciami. Sam autor nie ukrywa, że taki miał plan.

- Uważam, że kibice są niedoceniani, a dla mnie kibice to żużel, a żużel to kibice - mówi Wojciech Dróżdż.

Według niego nie ma również innej dyscypliny, która bardziej niż czarny sport definiowałby Piłę, bardziej tworzyła jej tożsamość. Wiedzą o tym kibice, niekoniecznie zdawali i zdają sobie z tego sprawę decydenci.

- Żużel jest częścią historii tego miasta, ale nie ma lekko - twierdzi Wojciech Dróżdż.

Jaką część historii czarnego sportu nosi w głowie Wojciech Dróżdż? Wbrew pozorom nie są to statystyki nalepszych zawodników Polonii, choć są w niej wyniki nie tylko tych najważniejszych zawodów. To głównie pamięć tybun. Klimat tego czy tamtego meczu. Epizody, które go tworzyły.

To głównie pamięć tybun. Klimat tego czy tamtego meczu. Epizody, które go tworzyły

Jak ligowy debiut Jarosław Hampela z meczu z Atlasem Wrocław w sezonie 1999. Jak bicie pokłonów przez jednego z kibiców podczas turnieju pożegnalnego Hansa Nielsena. Jak mikrofon rzucony ze złością przez komentującego zawody Piotra Gruntkowskiego podczas meczu z Włókniarzem w sezonie 2000.

Książka powstawała przez dwa lata. Po godzinach.

- Łatwo mi się pisało, bo wiedziałem o czym chcę napisać - - mówi Wojciech Dróżdż. - Pisząc momentami wydawało mi się, że znów tam jestem . Czuję zapach kiełbaski, widzę Owiżyca w składzie, brata skreślającego program, ciężarówkę coca-coli na torze. Po tym jak wygraliśmy z Niemcami Mateusz Borek powiedział, że teraz może odejść. Mam tak samo, choć nigdzie się nie wybieram. Chciałem, żeby zostały wspomnienia o pilskim żużlu. Z nadzieją, że ktoś za kilkadziesiąt lat dopisze ciąg dalszy, bo przecież historia żużla pisze się cały czas.

A przecież żużel nie kończył się na Pile. Sporo jest w książce wspomnień i faktów dotyczących Grand Prix, Indywidualnych Mistrzostw Polski na żużlu czy Mistrzostw Świata Juniorów na żużlu. Sporo jest także ludzi żużla. I nie tylko ludzi Polonii czy Victorii, ale także historycznej Unii Piła i Kolejarza, bo przecież historia czarnego sportu pisze się w Pile od końca lat czterdziestych. Zmieniały się tylko nazwy i stadiony.

Sporo jest także ludzi żużla. I nie tylko ludzi Polonii czy Victorii, ale także historycznej Unii Piła i Kolejarza, bo przecież historia czarnego sportu pisze się w Pile od końca lat czterdziestych. Zmieniały się tylko nazwy i stadiony

Mało kto wie, że pierwsze zawody żużlowe odbywały się na stadionie przy Żeromskiego. Teraz dzięki książce “Po pilsku o żużlu” to wszystko ożyło. Wystarczy tylko po lekturze zamknąć oczy i wsłuchać się w warkot motorów. Książka jest do nabycia u autora w cenie 35 złotych, który sam sfinansował jej wydanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto