Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

TRZCIANKA - Masarnik pomaga powodzianom z Sandomierza. Podarował ponad 700 paczek

Ewa Auer
Zbigniew Paszko (na tylnym siedzeniu quada) rozwoził paczki od domu do domu
Zbigniew Paszko (na tylnym siedzeniu quada) rozwoził paczki od domu do domu Fot. Archiwum
Zbigniew Paszko, właściciel Zakładu Rzeźnicko-Wędliniarskiego w Trzciance stał się nieoczekiwanie bohaterem reportażu w stacji TVN. Jest bowiem organizatorem pomocy dla powodzian w Sandomierzu, których w czerwcu zalała wielka woda. Pomoc Zbigniewa Paszko jest o tyle szczególna, że pojechał do powodzian, kiedy inni o nich już dawno zapomnieli.

Paszko, jak każdy Polak, śledził czerwcowe wydarzenia w telewizji. Widział ogrom nieszczęścia, ale wtedy jeszcze nie myślał, by samemu wsiąść w samochód i pojechać z pomocą. Jako trzcianecki radny na sesji rzucił jednak pomysł, by zebrać dla powodzian trochę grosza. Ale radni tematu nie podjęli. Upłynęło trochę czasu i ta bezczynność nie dawała mu spokoju. W końcu pojechał do Sandomierza, na dwa dni.

- To był taki rekonesans. Byłem przerażony tym, co zobaczyłem. Prawobrzeżny Sandomierz wyglądał jak po przejściu trąby powietrznej. Ludzie nie nadążali ze sprzątaniem. Tragedia.

Gdy wrócił zorganizował w Trzciance akcję. Pogadał z miejscowym proboszczem, który z ambony zachęcił parafian do przynoszenia artykułów spożywczych dla ofiar powodzi w Sandomierzu. I odzew był. Ludzie zaczęli znosić słodycze, olej, mąkę, no wszystko to, co ma dłuższy termin przydatności do spożycia. Mało, do akcji przyłączyły się jeszcze dwie miejscowe hurtownie: Haven i Astra. No i uzbierało się ponad 300 paczek. Zbigniew Paszko z kolei, jako właściciel masarni dał to, co mógł, czyli świeże wędliny i mięso. Zapakował je także do 330 paczek i 19 września ruszył z darami do Sandomierza. Zanim jednak wyruszył w podróż, wszystko wcześniej dokładnie zaplanował.
- Nawiązałem kontakt ze stowarzyszeniem przyjaciół miasta "Kocham Sandomierz". To na ich stowarzyszenie przekazałem dary, żeby nie było, że omijam jakieś podatki - tłumaczy.
Ale postawił warunek, chciał osobiście wręczać dary, każdemu z osobna. I stowarzyszenie przygotowało listę potrzebujących oraz ludzi, którzy towarzyszyli mieszkańcowi Trzcianki w przekazywaniu darów.

- Chodziłem od domu do domu. Sytuacja w Sandomierzu jest cały czas tragiczna. Idzie zima, większość domów nie jest odbudowanych. W niektórych nadal nie ma szyb w oknach, ludzie mieszkają na betonie, nie mają za co kłaść podłóg. Wiele domów popłynęło. Ludzie śpią w oborach ze świniami za ścianą z suporeksu... - opowiada.

Można sobie wyobrazić, z jakimi uczuciami powodzianie przyjęli przybysza z dalekiej Trzcianki.
- Płaczące kobiety nie robią już takiego wrażenia. Ale kiedy 60-letni mężczyzna odbiera paczkę i płacze krokodylimi łzami, to trudno to znieść - mówi Zbigniew Paszko, który w listopadzie zamierza jechać do powodzian kolejny raz. Chce ponownie zachęcić radnych do pomocy, by złożyli się chociaż po 100 złotych. Może się uda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto