Razem się bawią, uczą, śmieją i płaczą. Są jak bracia, których zamiast więzów krwi połączył los i życie w klasztorze pod opieką mnichów. To staje się lepsze dzięki członkom pilskiego Stowarzyszenia Adopcji Serca Nepalskich Mniszków Agama, na czele którego stoi Agnieszka Rujner-Markowska. Kilku z nich wróciło właśnie z Katmandu i opowiedziało o swoich wrażeniach z wyjazdu.
- Ci chłopcy nie mają nic, ale są uśmiechnięci i potrafią odwzajemnić ofiarowane im dobro jak tylko potrafią. Jeden z nich bardzo mnie polubił i przynosił mi z kuchni tamtejsze smakołyki takie jak na przykład czosnek - opowiada dziennikarka Agnieszka Kledzik, która zainteresowała się losem nepalskich sierot podczas rozmowy z Agnieszką Rujner-Markowską, gdy ta rok temu po raz pierwszy wróciła z Nepalu.
- Pojechałam tam na medytacje. Nie wiedziałam, że znajdę się w sierocińcu, ale to co tam zobaczyłam zmieniło moje podejście do życia. Mając sama dwójkę dzieci nie mogłam wyjechać i nic nie zrobić - mówi Agnieszka Rujner-Markowska.
Po przyjeździe z Nepalu kobieta nakłaniała swoich znajomych i mieszkańców naszego regionu do pomocy nepalskim sierotom. M.in. zachęcała do wirtualnej adopcji chłopców. Ta - jak podkreślała - nie miała polegać na przesyłaniu im pieniędzy, ale na przykład na ofiarowaniu koców, kredek, pocztówek i listów.
- Chciałam dać tym dzieciom poczucie, że są dla kogoś ważne - dodaje.
Agnieszka Rujner-Markowska poszła za ciosem i zarejestrowała Stowarzyszenie Adopcja Serca Nepalskich Mniszków Agama, które wspiera klasztor. Przez pół roku oficjalnej działalności zebrało ono 11 tys. złotych.
- Za te pieniądze postanowiliśmy kupić najbardziej potrzebne rzeczy, czyli dwie pralki i 200 litrów farby do pomalowania pomieszczeń w klasztorze - mówi Agnieszka Rujner-Markowska.
Te wraz z pełnymi bagażami listów, balonów i słodyczy grupa członków stowarzyszenia osobiście zawiozła do klasztoru. Dzieci oraz opiekujący się nimi lamowie bardzo ucieszyli się na prezenty.
Poza Agnieszką Rujner-Markowską nikt tam wcześniej nie był. Nepal znali jedynie z opowiadań.
- Dla nas Polaków są to trudne warunki. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jest wszędzie światło, jest ciepła woda, jest ogrzewanie. Tutaj tego nie ma - mówiła Aneta Dukiewicz.
Chłopcy przyjęli pilan bardzo miło, ale nie od razu witali ich z otwartymi ramionami.
- Przez pierwsze dwa dni oswajali się z nami i trzymali nas na odległość. Potem już jednak wszyscy wskakiwali nam na kolana i uwieszali się nam na szyje. Widać było, że brakuje im bliskości drugiego człowieka, bycia tulonym i kochanym - mówią pilanie.
Do Nepalu z Agnieszką Rujner-Markowską wybrali się także m.in. Jacek i Małgorzata Ludkowscy.
- Najbardziej poruszyło mnie to, gdy patrzyłem na warunki, w jakich dzieci się uczą i myją - mówi Jacek Ludkowski.
Chłopcy myją się raz w tygodniu na dziecińcu klasztoru w zimnej wodzie. Najczęściej wszyscy wycierają się w jeden ręcznik. Stowarzyszenie Agama planuje stworzyć im lepsze warunki. Zbiera na to środki.
- Plan jest taki, żeby te prysznice zorganizować im w pomieszczeniach, i w jakiś sposób tę wodę podgrzewać, to by była ogromna poprawa jakości ich życia. Zależy też nam na tym, aby zakupić jakieś ciepłe pościele. Zimy są zimne, a oni śpią pod kocami po kilka osób w jednym łóżku - tłumaczy Agnieszka Rujner-Markowska.
Pilanie planują już kolejny wyjazd do Nepalu. Każdego dnia myślą o chłopcach i o tym, jak można im pomóc.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?