Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ereles w wywiadzie dla "TP": Ereles to takie pozytywne schorzenie niespokojnych nóg

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Ereles
Ereles Fot. Marcin Szymański
- Ereles to świeże, rockowe granie okraszone brzmieniem lat dziewięćdziesiątych, z delikatną elektroniką w tle. Ilość energii, którą dajemy na koncertach pokazuje śmiało, że trafiamy w gusta nie tylko fanów grunge i alternatywnego rocka, ale również sympatyków punk rocka czy metalu - mówi w wywiadzie dla "Tygodnika Pilskiego" Arkadiusz "Lodzia" Grochowski, lider Ereles.

Każda muzyka gdzieś się zaczyna. Gdzie zaczęła się muzyka Ereles?
Nasze korzenie tkwią w zespole Kabanos, w którym cały skład Ereles grał przez lata. W międzyczasie, z tyłu głowy tłukła się myśl, by stworzyć coś, co wykraczałoby poza dobrze znany wizerunek macierzystej formacji. Był 2015 rok, kiedy wspomniałem o tym chłopakom w kapeli. Dudzik ( Marcin “Dudzik” Dudzicki - przyp. red.) powiedział, że gdybym potrzebował perkusisty, to jest chętny. Z taką samą propozycją krótko potem wyszedł Fons (Damian “Fons” Biernacki - przyp. red.), że gdybyśmy lepili coś nowego, to dołączy na basie. I tak powstał Ereles, jako trio. Mieliśmy perkusistę, basistę i gitarzystę. Ktoś musiał śpiewać, a ja bardzo chciałem sprawdzić się w roli wokalisty. Zapisałem się na lekcje śpiewu i ostro trenowałem. Na szczęście, już po pierwszej lekcji usłyszałem, że jest ze mnie materiał na wokalistę, trzeba tylko oszlifować. Nie podejrzewałem, że w tak krótkim czasie uda nam się stworzyć zespół. Byłem przekonany, że trochę to potrwa i będę potrzebował muzyków z zewnątrz. Tymczasem stworzyliśmy trio z muzyków Kabanosa i odpadł problem ze zgrywaniem się i docieraniem.

Nie podejrzewałem, że w tak krótkim czasie uda nam się stworzyć zespół. Byłem przekonany, że trochę to potrwa i będę potrzebował muzyków z zewnątrz. Tymczasem stworzyliśmy trio z muzyków Kabanosa i odpadł problem ze zgrywaniem się i docieraniem

Mogliśmy już ten czas poświęcić na robienie muzyki, a byliśmy niesamowicie nakręceni nowym projektem. Każdy przynosił swoje pomysły i nagle zrobiło się z tego 15 kawałków. Prawda jest taka, że każdy z nas kocha grać. W dodatku przyjaźnimy się. I to właśnie włożyliśmy w tą płytę. Nasze serducho. Naszą miłość do muzyki. Naszą przyjaźń.

Nie ukrywacie też wspólnych korzeni, które tkwią w latach dziewięćdziesiątych i w scenie Seattle.
Muzyka lat 90-tych jest mi najbliższa. Może dlatego, że wychowałem się na niej. Cała nasza trójka się wychowała. Uwielbiamy scenę Seattle i równie wysoko cenimy sobie alternatywnego rocka z UK. Na sali prób u Dudzika, gdzie gramy, wciąż wiszą plakaty z tamtych lat. I tą naszą fascynację przenieśliśmy w zespół. Ereles to świeże, rockowe granie okraszone brzmieniem lat dziewięćdziesiątych, z delikatną elektroniką w tle. Ilość energii, którą dajemy na koncertach pokazuje śmiało, że trafiamy w gusta nie tylko fanów grunge i alternatywnego rocka, ale również sympatyków punk rocka czy metalu.

A jakie korzenie ma nazwa zespołu?
Początkowa nazwa naszej kapeli to RLS (od ang. restless legs syndrome), czyli "Zespół Niespokojnych Nóg". Tłumaczenie było dla nas trochę za długie, z kolei sam skrót był za krótki. Ostatecznie zostaliśmy przy nieco tajemniczym zapisie fonetycznym. Ereles w naszym przypadku, to takie pozytywne schorzenie niespokojnych nóg, które posiadamy szczególnie na scenie i którym chcemy "zarazić" publiczność.

Ereles w naszym przypadku, to takie pozytywne schorzenie niespokojnych nóg, które posiadamy szczególnie na scenie i którym chcemy "zarazić" publiczność

Zależy nam, aby każdy, kto zetknie się z naszą muzyką, nie mógł ustać w miejscu i miał zawsze pełne energii niespokojne nogi, chętne do skakania i zabawy.

Rok temu w marcu ukazała się wasza debiutancka płyta “Krok odwagi”. Jak powstawała?
Jeszcze w Kabanosie przynosiłem pomysły, z których wiele lądowało w szufladzie, bo nie pasowały do wizji Zenka (wokalisty i lidera Kabanosa), a które ostatecznie wykorzystałem do Ereles. Część tych melodii i riffów powstało prawie 10 lat temu. Zdecydowanie jednak więcej tu pomysłów świeżych, które przynosiliśmy wszyscy na próbę i całą trójką, z dużym zaangażowaniem pracowaliśmy nad aranżem. Pomysłów i satysfakcji z tworzenia nowych rzeczy było tak dużo, że zaraz zrobiło się 15 utworów i musieliśmy sami siebie stopować. Zupełnie nowym doświadczeniem było dla mnie pisanie tekstów. Nigdy wcześniej tego nie robiłem i nie wiedziałem w jakim kierunku to pójdzie. Założyłem jednak z góry, że nie będę pisał przeintelektualizowanych treści, żeby odbiorca nie musiał siedzieć z książeczką i analizować słowo po słowie próbując odkryć co autor miał na myśli.

Założyłem jednak z góry, że nie będę pisał przeintelektualizowanych treści, żeby odbiorca nie musiał siedzieć z książeczką i analizować słowo po słowie próbując odkryć co autor miał na myśli

Kiedy pisałem, zasięgałem opinii mojej żony. To ona była moim pierwszym recenzentem. Pierwszy tekst jaki napisałem to “Wypowiedzenie". To akurat moja osobista historia o zerwaniu z korporacją. Jest to też pierwszy utwór, jaki zrobiliśmy muzycznie i utwór otwierający album "Krok odwagi".

“Ludzie dzisiaj łączą się raczej na dobre, nigdy na złe! Upadek relacji - normalna rzecz przezwyciężam go co dzień”. To z refrenu “Raczej na dobre”. A jaka była historia tej piosenki?
“Raczej na dobre” jest wynikiem obserwacji związków moich znajomych. To był taki dość trudny czas, kiedy nagle dowiadywałem się w moim otoczeniu, że rozpadły się relacje. Za każdym razem było mi przykro słyszeć, że znów jakiś związek nie przetrwał, że ktoś z moich znajomych się rozstał z kimś, że komuś nie udało się uratować małżeństwa i czeka na rozwód, że ludzie, którzy ślubowali sobie na dobre i na złe, nie podjęli żadnej walki. A przecież walczyć o miłość, to nie grzech. Coraz więcej osób traktuje dziś związek jak historie jednorazowego użytku. Kiedy jest dobrze, to jest dobrze, ale jak tylko się popsuje, to wyrzucić. Nie tak to powinno wyglądać.

Przecież walczyć o miłość, to nie grzech. Coraz więcej osób traktuje dziś związek jak historie jednorazowego użytku. Kiedy jest dobrze, to jest dobrze, ale jak tylko się popsuje, to wyrzucić. Nie tak to powinno wyglądać

Sam mam ślub kościelny, a wiara jest silnym cementem naszego związku. Jesteśmy z żoną już 19 lat. To miłość od pierwszej klasy liceum. Ślub wzięliśmy po 13 latach bycia razem. Czasem budzi to jeszcze niedowierzanie, że można tak długo być razem.

Jak to jest być na scenie z Kabanosem, a być na niej z Erelesem? Gdzie zaczyna, a gdzie kończy się różnica?
W Kabanosie jestem gitarzystą, więc kiedy tam gram koncert, skupiam się na grze, a energię wykorzystuję do ruchu na scenie i machaniu włosami. W Erelesie jest inaczej. Nie dość, że szaleję na scenie, gram na gitarze, to jeszcze śpiewam, co wymaga znacznie większej koncentracji. Do tego muszę jeszcze poprowadzić każdy koncert i zachęcić do zabawy. Zatem jestem trochę wodzirejem całego występu. Ponieważ Ereles to jeszcze świeży zespół, mam sporo tremy, która trochę mnie nakręca, a czasem dekoncentruje. Generalnie jednak w Ereles to nie problem. U nas "problem" zamieniamy na "wyzwanie". Ciągle się rozwijamy i są rzeczy do poprawienia. Cieszy nas każdy dobrze zagrany koncert, ale też zależy nam na tym, by ten następny był jeszcze lepszy.

Kiedy “Krok odwagi” stał się również tytułem płyty?
Mieliśmy już nagrany w studio cały materiał, a wciąż nie mieliśmy tytułu dla naszej debiutanckiej płyty. Patrząc na to, co napisałem, wyciągnąłem na wierzch tytuł naszej piosenki “Krok odwagi”. Czemu nie? Pasowało do nas. Po pierwsze, zdobyliśmy się na ten krok odwagi i założyliśmy nowy zespół. Zrobiliśmy coś w innym obszarze niż Kabanos i wykonaliśmy krok odwagi by wejść na głęboką wodę. Działamy niezależnie, bez wsparcia wytwórni i promocji. Nie jest to łatwa droga, są duże wymagania rynku i wiele dobrych kapel. Samodzielnie budujemy własną markę i popularność. Zrobiliśmy też to zdjęcie do wkładki naszej płyty: odciśnięte ślady stóp, kierujące się w stronę morza. To nasz basista zdjął buty, zakasał nogawki i poszedł w morze. Wszyscy poszliśmy w morze muzyki. Jesteśmy przekonani, że nasze niespokojne nogi zaprowadzą nas daleko.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ereles w wywiadzie dla "TP": Ereles to takie pozytywne schorzenie niespokojnych nóg - Piła Nasze Miasto

Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto